Co ma wspólnego grafen z leczeniem jaskry, dlaczego nauka powinna iść w parze z biznesem, i czy z pracy naukowej da się godnie żyć? Dr inż. Grzegorz Soboń, laureat 11. edycji Konkursu o Nagrodę ABB, odpowiada z perspektywy naukowca docenianego zarówno przez naukowców, jak i reprezentantów biznesu.
Grafen to obecnie jeden z najpopularniejszych materiałów na świecie. Swoją obecną sławę zawdzięcza Andriejowi Gejmowi i Konstantinowi Nowosiołowi, którzy za przełomowe pracę nad grafenem otrzymali w 2010 Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki. Grzegorz Soboń również postanowił wykorzystać grafen w swojej karierze naukowej. Można powiedzieć, że oparł na nim swoją pracę doktorską. Najpierw obronił ją z wyróżnieniem na Politechnice Wrocławskiej, a następnie przedstawił (ze świetnym skutkiem) naukowcom z Korporacyjnego Centrum Badawczego ABB w Krakowie.
Czego konkretnie dotyczy Pana praca?
W głównej mierze laserów, które emitują krótkie impulsy światła, bardzo krótkie, bo trwające około kilkuset femtosekund (femtosekunda to jedna biliardowa sekundy). Do generowania takich impulsów wykorzystuję grafen. Praca dotyczyła konkretnie właściwości grafenu i wykorzystania go do budowy laserów emitujących tak krótkie impulsy, jak i problemu ich wzmacniania.
Jakie to może mieć zastosowanie w praktyce?
Za pomocą krótkich impulsów o bardzo dużej mocy można stosunkowo wygodnie i szybko obrabiać powierzchnię materiałów - wykonywać cięcia, minimalne wiercenia, znakowanie. Zainteresowana takimi laserami jest również mikrochirurgia, na przykład w zakresie chirurgii oka. Mówi się, że tego typu lasery mogą zrewolucjonizować leczenie jaskry. Czas, jaki laser imitujący bardzo krótkie impulsy oddziałuje na tkanki, jest minimalny, więc ich nie uszkadzamy. Tego typu lasery są już dostępne na rynku, jednak nie wykorzystują one grafenu. Wykorzystanie tego materiału ma wiele zalet, ponieważ grafen posiada unikalne właściwości optyczne. Obecnie na Politechnice Wrocławskiej razem z naszym partnerem przemysłowym, którym jest wrocławska firma Fiber Optic Technical Support, oraz Instytutem Technologii Materiałów Elektronicznych w Warszawie, który produkuje grafen, realizujemy projekt prototypu lasera wykorzystującego ten materiał. Wkrótce urządzenie przejdzie testy przemysłowe. Dla naukowca to duża satysfakcja, gdy jego badania znajdują finał w praktycznym zastosowaniu.
Zgodzi się Pan z twierdzeniem, że stosunkowo niewielu polskich naukowców pracujących na uczelniach decyduje się na bliską współpracę z biznesem i stara się o komercjalizację swoich rozwiązań?
Nie chcę generalizować, bo są uczelnie, na których pracują grupy badawcze radzące sobie świetnie na tym polu, a są też oczywiście grupy, które z przemysłem nie współpracują. Faktem jest natomiast, że w Polsce dużo się patentuje, ale te patenty nie przekładają się na realne wdrożenia. Przemysł nie interesuje się tymi patentami. W Stanach Zjednoczonych żadna uczelnia nie sfinansuje patentu, jeśli nie ma już podpisanej umowy z jakąś firmą, która jest zainteresowana samym patentem lub wykupieniem licencji.
Z czego wynika ten brak współpracy między naukowcem a firmą?
Moim zdaniem niektórzy naukowcy nie są pewni, czy to nad czym pracują, się sprawdzi, czasami też hamuje ich nieufność wobec samych firm. Dopiero w ostatnich latach pojawiły się bardziej znaczące programy finansujące projekty nastawione na komercjalizację. Na przykład w konkursach ogłaszanych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju o projekt może starać się tylko i wyłącznie uczelnia we współpracy z firmą. Podejrzewam, że potrzeba jeszcze kilku lat, zanim zdecydowana większość naukowców nabierze przekonania, że warto robić to, czym szczególnie interesuje się przemysł.
To prawda, że polska nauka jest niedofinansowana?
Jestem dobrym przykładem na to, że z pracy naukowej na uczelni da się godnie żyć (śmiech). Nie jest to łatwe, ale jeśli się ciężko pracuje, publikuje się wyniki swojej pracy, robi się coś ciekawego, coś co jest na czasie, oczekiwane i potrzebne, a przede wszystkim robi się to dobrze, to można otrzymać pieniądze na badania. Nawet i z polskich instytucji. W Polsce coraz więcej pieniędzy jest przeznaczanych na granty dla naukowców. Zasada jest taka, że jak ktoś ma wyniki, powinien otrzymać finansowanie, ale nic nie przychodzi za darmo - o pieniądze trzeba się postarać, pracować, pisać wnioski. Nie wszyscy naukowcy są w stanie przystosować się do tego systemu. W Polsce występuje problem długiego oczekiwania na zdobycie finansowania. Jeśli jakaś firma jest zainteresowana rozwojem produktu lub jego optymalizacją i chciałaby do tego zaprosić uczelnię, to od momentu ogłoszenia wyników konkursu o dofinansowanie - np. z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju - do otrzymania środków pieniężnych mija rok. Dla firm to zdecydowanie za długo. Z drugiej strony pojawiają się tzw. szybkie ścieżki finansowania, gdzie od momentu złożenia wniosku do otrzymania pieniędzy mijają dwa miesiące, a to już czas akceptowalny przez firmy.
Pan zdobył już grant naukowy.
Otrzymałem dofinansowanie z Narodowego Centrum Nauki. Obecnie jestem kierownikiem projektu, który dotyczy laserów wykorzystujących grafen i pracujących w tzw. średniej podczerwieni, typowej dla spektroskopii laserowej. Lasery mają być wykorzystywane w systemach służących do detekcji nawet śladowych ilości konkretnych gazów w atmosferze.
Dlaczego zdecydował się Pan wystartować w konkursie organizowanym przez ABB?
Znam bardzo dobrze tę firmę, jednak do udziału w konkursie namówił mnie kolega. Wśród laureatów poprzednich edycji znajdowali się już też absolwenci Politechniki Wrocławskiej. Bardzo duże znaczenie miał dla mnie fakt, że praca zostanie zweryfikowana przez naukowców pod kątem biznesowym i przez taką jednostkę, jak centrum badawcze dużej międzynarodowej firmy. Pozytywna weryfikacja pokazała nam, że to co robimy na uczelni ma realną wartość, i to nie tylko czysto naukową. Tę samą pracę doktorską wysłałem również na konkurs o nagrodę Prezesa Rady Ministrów. Zobaczymy jak tam zostanie zweryfikowana.